Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad. Dziękuję:)
***JustinPOV***
Konsumując groszek z puszki wspomnieniami wróciłem do młodzieńczych lat, kiedy to zajadałem się nim ze smakiem. Miałem go pod dostatkiem, a to tylko dlatego, że mieszkałem na farmie.
Tak, zgadza się, wychowałem się na wsi.
Kontynuując.
Moi świętej pamięci rodzice hodowali bydło, i uprawiali różnego rodzaju rośliny. Posiadali bardzo dużą gamę plonów, która poszerzała się wraz z sezonem.
Harowaliśmy w polu jak woły po kilkanaście godzin, zdarzało się, że siedzieliśmy tam cały dzień. Od świtu do zmierzchu. Raz sprzyjała nam pogoda, a raz nie.
Bywało różnie.
Związku z tym, że byłem najmłodszy ze swojego rodzeństwa pracowałem tylko parę godzin.
Mając zaledwie osiem lat już zasmakowałem życia rolnika. Obsługiwałem różne maszyny, bez których nie da się obejść podczas pracy na roli.
Nazajutrz wielkie ciężarówki przyjeżdżały i zabierały to co udało nam się wykopać poprzedniego dnia. Rzecz jasna dostawaliśmy za to pieniądze, co bardzo nas cieszyło, ponieważ w tamtych czasach trudno było o pieniądz. Dzieci nie ubierały się nadzwyczaj modnie, wystarczyła koszulka pocerowana dopasowaną kolorystycznie nitką, do kompletu spodnie. Zdarzało się, że były o kilka rozmiarów za duże, dlatego że otrzymywaliśmy je po nieco starszym i większym rodzeństwie. Ludzi nie obchodziło jak jesteś ubrany, nie przywiązywali do tego uwagi. Zresztą wyglądali tak samo jeśli chodzi o odzież, nikt nie wyróżniał się z tłumu.
Z każdym ruchem szczęki konserwowane warzywo przetwarzało się w zieloną papkę, która podczas połykania ciężko przechodziła mi przez gardło.
Westchnąłem kapiąc w mały kamyczek, który pod wpływem praw fizycznych podskoczył kilkakrotnie, poturlał się kawałeczek i zniknął gdzieś w wysokiej, dawno nie koszonej trawie.
Zadarłem głowę w górę wsuwając dłonie do szarej, brudnej bluzy z kapturem, w niektórych miejscach przedartej.
Natychmiast przymknąłem powieki, ponieważ promienie słoneczne boleśnie poraziły moje karmelowe, hipnotyzujące każdą dziewczynę oczy.
Ptactwo płci męskiej ukryte pomiędzy liśćmi ćwierkało wesoło zwabiając do swojej dziupli wybrankę, z którą z chęcią założyłoby rodzinę.
Nie ukrywam, też chciałbym być takim ptakiem.
Wolny, latałbym pomiędzy chmurami i cieszył się bądź co bądź krótkim życiem.
Chociaż nie musiałbym martwić się tym, że zostanę zjedzony przez sztywnych. Nie musiałbym ukrywać się, szukać bezpiecznego miejsca, tylko spokojnie przycupnąłbym na jednej z grubych gałęzi, a w razie niebezpieczeństwa odfrunąłbym.
Patrząc nieustannie na lasek przede mną w mojej głowie pojawił się obraz dziewczynki, którą przyprowadził nie kto inny jak Jai.
Zdaję sobie sprawę, że cholerną głupotą byłoby zostawić ją tutaj samą, lecz nie mam wyboru.
To byłoby nie sprawiedliwe wobec moich przyjaciół, których znam od czasu apokalipsy. Przez te parę wiosen zdążyliśmy się poznać, śmiało mogę powiedzieć, że jesteśmy jedną wielką rodziną. Mogę im zaufać, a oni mnie. Działanie w dwie strony.
Skąd mam mieć tą pewność, że ta maleńka na pozór bezbronna istotka nie planuje czegoś złego? Może ktoś ją tutaj przysłał?
Może ma zamiar nas okraś i przy najbliższej okazji poderznąć gardła, czy też wystrzelać jak kaczki beztrosko pływające po tafli wodnej.
Nie mam pojęcia co kryje się w tej małej blond główce, a chciałbym wiedzieć.
***JanetPOV***
Chowałam się za brunetem niczym tchórz, trzęsłam ze strachu jak galareta, te objawy towarzyszyły mi z dwóch ważnych przyczyn.
Po pierwsze, stałam tam w samej szpitalnej koszuli, która odkrywała za wiele, zaś zakrywała nie wiele. Mówią niewiele, miałam na myśli nogi, za wszelką cenę próbowałam je zakryć.
Nie to, żebym nienawidziła swojego ciała, była jakąś zakompleksioną niunią.
Wręcz przeciwnie.
Podoba mi się moja budowa i to bardzo. Jednakże druga partia mnie zaczynająca się od bioder, a kończąca u gładziutkich opuszków palców u stóp, już znacznie mniej.
Po za tym, nie znałam konkretnego powodu mojej obecności wśród osób, które po raz pierwszy widzę na oczy.
Nie mam zamiaru służyć u nich jako pogotowie seksualne otwarte dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Pewnie zapytacie. Skąd ta pewność, takie podejrzenie, że mają według mojej osoby niecne zamiary.
Myślę tak, ponieważ ich zespół składa się z samych mężczyzn plus do tego jedna, samotna, ciemnowłosa dziewczyna.
Zaraz, zaraz, zaraz. DZIEWCZYNA.
Przesuwam swoje ciekawskie spojrzenie na jej posturę, i gdybyśmy znaleźli się w kreskówce ma szczęka opadłaby z wrażenia, a oczy wyszły na wierzch jak dwie, białe piłeczki ping-pong'owe.
Nie wiem jak opisać słowami mój niemały zachwyt.
Wzrostem przypominała młode drzewko wiśni, które było w trakcie dojrzewania.
Ah te włosy, czarne niczym smoła, sięgające za krągłą pupę. Opadały na jej wychudzone ramionka, delikatnie pokręcone przy końcówkach.
Oczy, takie piękne, takie brązowe, głębokie, hipnotyzujące, marzycielskie, przepełnione tęsknotą za dawnym spokojem, ładem i składem.
Nosek, mały, lekko zadarty, przyozdobiony maluśkimi piegami. Wyglądały jakby ktoś pociapkał jej nosek i policzki farbą z szpiczastym pędzelkiem.
Usta, ahh. Pełne, malinowe, wprost stworzone do całowania. To idealne, kuszące serduszko na górnej wardze.
Szyja, taka delikatna, ciepła, pulsująca pod wpływem licznych żył, przez które przepływa krew.
Stworzona do pozostawiania po sobie malinek.
Piersi, ich już niestety nie mogę tak dokładnie ocenić. Przykryte bluzką i ciemnym stanikiem prześwitującym spod białej, jedwabnej tkaniny.
Brzuszek, zapewne płaski, proporcjonalny do reszty ciała.
Nóżki, takie szczupłe, zgrabne, chude, wysportowane. Najbardziej podniecający tunel między jej nogami.
Jest jeszcze coś, coś co chciałabym zobaczyć najbardziej. Coś co kręci, zarówno faceta jak i kobietę.
Tym czymś jest cipka, ociekająca sokami podczas podniecenia.
Dziwiłam się, że wcześniej nie dostrzegłam tego anioła.
-Justin, pozwól jej zostać. Bądź wyrozumiałym człowiekiem, jeśli coś jej się stanie będziesz miał wyrzuty sumienia- odezwała się moja piękność, marzę o niej.
Wytatuowany blondyn westchnął, zacisnął pięści tak mocno jak tylko było to możliwe.
Pomamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, przemówił.
-Nie wierzę, w to co mówię..-jęknął. Muszę przyznać, że na ten dźwięk poczułam dziwny ucisk w dole brzuszka.-Możesz zostać, dziś zrobię dzień zwierząt i przygarnę cię pod swoje skrzydła.- powiedział poddenerwowany.- Tylko zapamiętaj sobie jedną, bardzo ważną rzecz.- podszedł niebezpiecznie blisko.- Jeśli wyczuję, że coś kombinujesz, zobaczę, że coś jest nie tak. Choćby jedno małe potknięcie z twojej strony, które nie wpłynie na naszą korzyść.- przełknął głośno ślinę, a jego jabłko Adama uniosło się i szybko opadło.- Zabiję cię.- szepnął, a potem odszedł.
Zszokowana jego postępowaniem nie odzywając się ani słowem udałam się za grupką nowo poznanych ludzi.
Szliśmy przez zaśmiecone miasto jakieś piętnaście minut, a potem stanęliśmy przed małym, jednorodzinnym domkiem.
Kiedy wszyscy zniknęli z mojego pola widzenia, tak samo chciałam wejść do domu.
Jednakże coś, a raczej ktoś uniemożliwił mi to.
-To, że pozwoliłem ci dołączyć się do naszej grupki, nie czyni cię jedną z nas. Dlatego też, nie widzę potrzeby, byś zamieszkała razem z nami. Twoje mieszkanie jest zaraz za domem.- powiedział znikając na moment. Po chwili wrócił, trzymając pudełeczko w ręce.- Proszę, to dla ciebie. W razie gdyby naszli cię nieoczekiwani goście.- zaśmiał się.-Miłej reszty dnia.- mruknął zatrzaskując drzwi tuż przed moim nosem. O mało co mi go nie złamał.
No, ale przynajmniej mam się gdzie zatrzymać.
Po chwili udałam się pod wskazane wcześniej miejsce.
Wiecie co zobaczyłam?
Zwykły, mały z jednym okienkiem...KURNIK.Spojrzałam na tajemnicze pudełko.. TRUTKA NA SZCZURY.
Miło.
******
No to kolejna seria moich wypocin.
Z góry przepraszam za błędy, jeśli się pojawią.
W poprzednim rozdziale były jakieś literówki, ja ich nie widzę;/
Ale nawet takie komentarze dotyczące drobnych błędów mobilizują.
Bo przynajmniej wiem, że ktoś to czyta.
Tak więc, komentujcie, krytykujcie.
Przyjmę wszystko:)
I polecajcie tego bloga znajomym.
Do następnego, trzymajcie się, cześć.
KONTAKT ask.fm/undead_ud